W niedzielę 8 marca planuję kolejną, specjalną wyprawę nad Wisłą. Tym razem wypuścimy się aż na północne rubieże Mazowsza. Pojedziemy nad Zalew Włocławski, przyjrzeć się czy łososie przepływają przez zaporę we Włocławku. Trasa krótsza (ok. 15 km), ale szerokie horyzonty i tempo raczej kontemplacyjne. Jedziemy daleko, więc zbiórka o 8 rano :-( na Placu Bankowym, autokar parkuje koło pomnika Słowackiego, koszt wycieczki 60 zł.

W programie:

8.05 - wyjazd z pl. Bankowego

9.30 –poranna kawa na brzegu Wisły przy chacie rybackiej w Murzynowie

10.00 – 15.30 - wycieczka ok. 15 km skarpą wiślaną z Murzynowa do Paryża nad Wisłą. Baaardzo ładne widoki wodne. Stary kościół w Rokiciu. Drewniane chaty rybaków. Urwiska. Będzie ognisko w Rokiciu. Można wziąć kiełbaskę z biedronki, lub kiszkę ze stonki, albo… (NOWOŚĆ!) dopłacając 20 zł zamówić łososia z pieczonymi ziemniaczkami z ogniska, i sałatką (albo vege szaszłyki), a za 10 zł, grzane piwko z korzeniami.

16 - 17.00 - na zakończenie odwiedzimy zaporę wodną we Włocławku aby zobaczyć czy szumnie zapowiadany przez władze tor kajakowy, którym łososie mają się wspinać w góry, jest już gotów.

Ok. 19 wrócimy do Warszawy

Obowiązkowa rezerwacja telefoniczna: 503 099 975 i opłata 60 zł przelewem,

(z łososiem, ziemniaczkami i sałatką +20 zł, piwkiem +10 zł ;-)

ING Bank Śląski: 38 1050 1054 1000 0022 9316 9757

Dla: Fundacja Ja Wisła, ul. Żywnego 21 a, m.71, 02-701 Warszawa,

tytuł: rezerwacja wycieczki z łososiem, 8 marca

 

Było to w maju, Roku Pańskiego 2009. Pierwszy rejs krypy z Basonii do Włocławka. Kotwice rzuciliśmy w Rokiciu, by odwiedzić średniowieczny kościół zbudowany za pieniądze ze sprzedaży ostatnich dzikich koni na Mazowszu. Z zainteresowaniem oglądałem dziury w cegłach, będące podobno śladem pokuty krzywoprzysięzców i wiarołomców, którzy by przebłagać Boga za swe winy, musieli wiercić palcem dziurę w murze kościelnym do krwi i do kości, brrr. Gdy wracaliśmy do łodzi, z małego domku nad Wisłą wyszedł nam na spotkanie starszy pan. Opowiadał że jego rodzina rybaczyła od zawsze. Zapytałem jak z perspektywy rybaka, ocenia Zalew Włocławski. Szare, zamglone oczy zabłysły i spojrzały hen ku wodzie, a zgarbione plecy wyprostowały się. Panie, to była srebrna Wisła! Od łososia i od certy srebrna. Tak. Łososie caryce, po czterdzieści kila, więcej jak półtora metra! A certy było tyle, ile dziś leszcza, nie do przełowienia. Najlepsza to była ryba z Wisły, mała ale tłusta i pyszna. Na patelni się dawało bez oleju smażyć. Ojciec mój z dziadkiem jesiotra wielkiego chycili. Ale im go panie, do muzeum zabrali. A teraz? Głos rybaka zadrżał i bruzdą ogorzałego policzka łza spłynęła. Teraz panie, jak wodę z zapory puszczają, gnój z dna czarny wyłazi, trucizna i smród nie do wytrzymania. Spluwa z obrzydzeniem. Odkąd zaporę postawili łosoś zniknął i certa. A o jesiotrze słuch zaginął. Wszystko panie zniszczyli! Ile ziemi dobrej zatopili i zmarnowali! A jakie powodzie później były!

W grudniu 2007 roku poniżej zapory pękł rurociąg pod Wisłą i do rzeki wylało się sporo oleju napędowego. Wolontariusze Fundacji Ja Wisła wspólnie z pracownikami WWF monitorowali teren pomiędzy Gąbinkiem a Bydgoszczą, wspierając PSP w usuwaniu oleju z wody. Wracając do Warszawy zatrzymałem się na zaporze i ze zdumieniem obserwowałem setki srebrnych ryb próbujących bezskutecznie forsować jazy. Rozmawiałem wówczas z byłym pracownikiem śluzy w sprawie łososia. „Zaporę zbudowali w 1970 r. Pracowałem na zaporze jako kogutkowy. Łosoś szedł przepławką. W ostatniej komorze mieliśmy żelazną klatkę. Ładowalim wszystko toto widłami do wora i na rynku się sprzedało. Albo u szwagra wędzilim. Potem już się łosoś nie pokazywał…” http://kronikarp.pl/szukaj,32234

Zapora we Włocławku była sztandarową inwestycją PRL-u epoki Władysława Gomułki. Chwytliwe hasła. Ujarzmimy Wisłę. Powstrzymamy powodzie. Będzie tania energia wodna. Woda dla rolnictwa. Rekreacja dla robotników. Powstanie szlak żeglowny dla wielkich statków. Praca dla ludu miast i wsi. Komitet Centralny PZPR zaplanował budowę dziewięciu wielkich zapór na dolnej Wiśle, od Wyszogrodu do Bałtyku. Zaczęto od realizacji zapory we Włocławku, ponieważ w wizji inżynierów politycznych należało wbudować tzw. Kanał Centralny, celem wożenia węgla na Kujawy i pompowania wody na Śląsk. Ekonomikę realizacji tego typu przedsięwzięć, już w latach 20 XX w. przekreśliła kolej. Ale Polska Ludowa kierowała się sprawdzonymi wzorami towarzyszy radzieckich, którzy w zawracaniu biegu rzek mieli największą wprawę. Okazało się jednak, że koszt budowy serii zapór jest tak astronomiczny, że nie mogło go unieść nawet księżycowe królestwo PRL. Poprzestano więc na jednej. Los ryb wędrownych nie obchodził nikogo. Spółdzielnie rybackie na Wiśle nie mając co łowić padały jak muchy. A kraj się gwałtownie uprzemysławiał. Nikt sobie głowy, jakimiś tam oczyszczalniami ścieków, nie zaprzątał. Wisłą płynęła więc tablica Mendelejewa pokryta pianką złudzeń. Woda spowolniona zaporą, osadzała na dnie zbiornika większość tego co z góry przyniosła. Osadzała też piasek. Co rok 100 000 ton. Można wyobrazić sobie że strukturę dna zalewu tworzy makowiec: piasek, 190 ton kadmu, piasek, 7600 ton chromu, piasek, 4200 ton miedzi, piasek, 46 ton rtęci, piasek, 2100 ton niklu, piasek, 2200 ton ołowiu, piasek, 15 000 ton cynku, piasek, 51 ton węglowodorów aromatycznych, piasek, 36 600 ton olejów mineralnych…

Na zaporze we Włocławku wybudowano elektrownię wodną o mocy 160 MW, uzyskiwanej energią 2190 m3 wody na sekundę, spadającej z 8 metrów na sześć turbin Kaplana. Tania energia wodna, łatwa do uzyskania w godzinach szczytu, to jest to! Niestety wkrótce okazało się, że w związku z niewybudowaniem pozostałych ośmiu planowanych zapór, nastąpiła dramatyczna erozja dna rzeki poniżej zapory we Włocławku (4 metry!) i wielka akumulacja piasku w zbiorniku. Zapora nie przepuszcza bowiem przez jazy większości towaru jaki Wisła wlecze po dnie z gór do morza. Skutek? Z jednej strony realna obawa przed zawaleniem się zapory i katastrofalną falą, która zmiecie Włocławek, Ciechocinek, Toruń i Bydgoszcz. Z drugiej: wielkie powodzie: zimą 1982 r. na Radziwiu i latem 2010 r. w Świniarach. W obawie przed pogłębiającą się erozją dna poniżej zapory, zagrażającą jej stabilności, zaniechano najbardziej opłacalnej, szczytowej produkcji prądu. Wykonano próg stabilizujący, zasypano dziurę pod zaporą jeżami z żelbetu i uszczelniono korpus ziemny. Zapora jest więc prowizorycznie zabezpieczona kosztem setek milionów złotych z kasy Skarbu Państwa, mieszkańcy gmin powyżej zapory na lewym brzegu są zagrożeni powodzią i zagrożenie to będzie co roku wzrastać. Ciekawostką jest fakt, że spółka czerpiąca bezpośrednie korzyści finansowe z elektrowni, nie partycypuje w kosztach związanych z negatywnym oddziaływaniem zapory… Co więcej, planuje zbudowanie kolejnej! Dokumentacja wszak leży w szufladzie, od lat 60 gotowa, a hasła są wciąż chwytliwe dla wielu.

Wielka fala we Włocławku 2010 r. https://www.youtube.com/watch?v=EWl27Cypy7o

Zapora we Włocławku skrywa do dziś nie wyjaśnioną zagadkę struktury tajnej organizacji przestępczej z MSW odpowiedzialnej min. za afery „żelazo”, „zalew” i okrutne morderstwo ks. Jerzego Popiełuszki. Minęło trzydzieści lat. Porywacze ks. Jerzego, symbolicznie ukarani -by złagodzić wrzenie ludu, od dawna cieszą się wolnością. Hersztowie nigdy nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności. A próby wyjaśnienia prawdy, zostały skutecznie udaremnione. Są tacy, którzy twierdzą że tajemnica tej zbrodni nigdy nie ujrzy światła dziennego, bo organizacja istnieje nadal i jest jeszcze potężniejsza. Ma tylko inną nazwę i oficjalną formę prawną. I nigdy nie zapomina o swoich żołnierzach. http://kronikarp.pl/szukaj,5596,strona-8

 

Przemek Pasek/Ja Wisła/503 099 975