Fundacja Ja Wisła zaprasza na czternasty, coniedzielny spacer wzdłuż Wisły. Ten będzie krótki < 10 km, za to mocno nasycony historią. Trasa: Saska Kępa, Praga, Pelcowizna, Żerań jest łatwa i nawet początkujący uczestnicy w wózkach mogą wziąć udział w części trasy. Zbiórka w niedzielę 2 marca o godzinie 11 pod pomnikiem generała Zygmunta Berlinga (na Saskiej Kępie, przy północnym wjeździe na Most Łazienkowski z Wału Miedzeszyńskiego). Zakończenie ok. godziny 16 przy EC Żerań.

Saska Kępa, ta wielka Wiślana wyspa, pierwej Solecką Kępą zwana, od najdawniejszych czasów bowiem do wsi Szulca należała. Wisła Kępę od wschodu opływała nurtem warownym, a szkuty port miały kamieniem umocniony w książęcej wsi Kamion. Pod koniec wieku XIV, wielki zator lodowy spowodował przełożenie nurtu na linię dzisiejszą. Wieś Solec, zniesiona wodą doszczętnie, powtórnie lokowana była tam gdzie dziś ulica nazwę jej pamięta. Przez dwa wieki Kępę zamieszkiwały wyłącznie stada gawronów, skąd druga jej nazwa: Kawcza Kępa. W XVII w. na Kępę przybyli menonici – holenderscy osadnicy z ortodoksyjnej sekty Simona Mennonsa, chroniący się w Polsce przed religijnym prześladowaniem. By grunt na zawiślu, chrostem zarosły, który nikomu chleba, pracy i pożytku nie dawał, zagospodarować i osiedlić się nań. Najazd szwedzki przetrwały tylko dwie rodziny. W wieku XVIII sascy królowie Kępę nabyli celem urządzania tam polowań i zażywania rozkoszy bawara i kurcząt pieczonych. W XIX w. wyspa stała się celem niedzielnych wypraw warszawiaków na wypoczynek. Mostu nie było. Za to na Solcu wielu przewoźników z drewnianymi łodziami na chętnych czekało. Budowa w 1914 r. III Mostu – im. Cara Mikołaja II, (dzisiejszego Poniatowskiego) odebrała chleb przewoźnikom, rozpoczynając czas miejskiej zabudowy Kępy. W latach międzywojennych na wiślanym wybrzeżu Saskiej Kępy działały plaże: Poniatówka i Braci Kozłowskich, plaże których nie powstydził by się Sopot. 40 000 ludzi opalało się tu w letnie popołudnia i pływało w unoszących się na wodzie basenach, wypożyczało łodzie wioślarskie, kajaki i żaglówki. Drewniane pawilony plażowe zostały spalone przez Niemców podczas Powstania Warszawskiego. Z plaży Kozłowskich od 16 do 23 września 44 startowały desanty 3 DP. - 70% poległych. W epoce PRL-u OSIR Wisła kusił kompleksem wybornych basenów. W czasach przemian gospodarczych ośrodek Wisła, władze Warszawy wydzierżawiły na wieczność za kilka srebrników, sprytnemu biznesmenowi z firmy D… Z jednej z knajpek na ostatni spacer nad Wisłę wyszedł minister sportu Jacek Dębski ze swą piękną narzeczoną Inką…

W ujściu łachy kamionkowskiej istniała mała, zupełnie niedostępna Wilcza Wyspa. Rejon Todreśników, żydowskich przemytników bimbru, którzy nocami szmuglowali na swych małych drewnianych łódkach przepędzoną na Pradze gorzałkę do Warszawy. Strażnicy marszałkowscy, którzy śmiałków ująć próbowali, w ręce ich wpadli brudne. Z mundurów odarci do naga, pasami służbowymi do drzew przywiązani, żywcem przez komary pożarci w łęgach zostali. Todreśnicy tymczasem, w mundurach strażników paradując przy ognisku, tytułowali się oficerskimi stopniami za czyn ów. Gorzałką się obficie racząc, do rana tańczyli, uznanie z ust pięknych dziewcząt z Pragi spijając. Rok 1919 przyniósł zmianę. Ministrowi Eugeniuszowi Kwiatkowskiemu przyśniło się, że w małej rybackiej wiosce Gdynia, port morski powstanie, a na zabitej dechami Pradze największy port rzeczny II RP. Miał mieć dziewięć basenów, dwie obrotnice, stocznię i zająć teren miejskiego pastwiska skaryszewskiego, aż po ul. Zieleniecką i Most Poniatowskiego, (gdzie dziś stadion n.). Francuskie konsorcjum pod kierownictwem inż. Rodowicza (ojca Anody) zdążyło dwa doki wybudować gdy nastał wielki kryzys i budowa stanęła na zawsze. Pomimo nieukończenia prac, Port Handlowy na Pradze działał. Dźwigi parowe na szynach kolejowych jeździły wzdłuż nabrzeży wyładowując kawę, herbatę i cytrusy. Statki parowe ładowały bunkry węglem. Z cukrowni nadwiślańskich do stolicy barkami przybywały słodkie głowy. Rano port pachniał świeżo paloną kawą, która żony szyprów serwowały marynarzom. Biedny, ale sprytny ludek nadwiślański kradł na potęgę, nosząc worki w czasie rozładunku. Worki były jutowe, wystarczyła krótka zaostrzona stalowa rurka i już ziarno sypało się do kieszeni. Worków było dużo, ziarnko do ziarnka i arabica na berlince co rano.

Bilety 10 i 20 zł (dzieci do lat 7 i seniorzy >65 za free)

 

Przemek Pasek/Ja Wisła/503 099 975