Apeluję do wszystkich, którym zależy na ocaleniu unikatowego zjawiska, jakim jest las łęgowy w mieście o przybycie w sobotę 21 pażdziernika o godzinie 10:00 pod most Łazienkowski od strony Saskiej Kępy. Odbędzie się tam terenowa wizja lokalna z przedstawicielami RZGW i organizacji pozarządowych, dotycząca obszaru planowanej wycinki. Być może po raz ostatni obejrzeć będzie można drzewa nad Wisłą. Wierzę jednak, że uda się odwieść RZGW od planu całkowitej wycinki i osiągnąć kompromis. Sądzę, że może nim być usunięcie z terenów nadrzecznych nielegalnych obwałowań i płotów, wysypisk gruzu i śmieci, połamanych i martwych drzew i zawałów drzewnych naniesionych przez wodę. Jeżeli jednak muszą gdzieś zostać wycięte drzewa, to w pierwszej kolejności powinny być to klony jesionolistne, będące nad Wisłą gatunkiem obcym, a przez niezwykłą plenność wypierającym rodzime gatunki z lasu łęgowego. Pozostałe drzewa, nawet młode, powinny podlegać szczególnej trosce i opiece, a nie wycince. Decyzję o planowanym usunięciu drzew RZGW motywuje: "podstawowym sposobem zapobiegania zagrożeniom katastrofalnymi lokalnymi spiętrzeniami wody, jakie mogą nastąpić w czasie dużych wezbrań i sytuacjach związanych z zatorami lodowymi". Ochrona ludzi i miasta przed groźnym żywiołem wody to argument, z którym trudno polemizować. Ale czy wycięcie drzew nad rzeką jest istotnie jedynym sposobem zabezpieczenia miasta przed powodzią? Nie jestem hydrotechnikiem i nie zamierzam wchodzić w kompetencje hydrotechników. Jest faktem, że rozstaw wałów przeciw powodziowych w centrum miasta jest dwukrotnie za mały (460 metrów zamiast 1000) i wielka woda naprawdę może grozić miastu. (Skąd wynika troska RZGW o maksymalnie dużą przepustowość międzywala i chęć wycięcia drzew). Ale bywam nad rzeką częściej niż Dyrektorzy RZGW w Warszawie i znam ten teren dobrze. Wiem, więc że troska RZGW, jest co najmniej wybiórcza: Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Warszawie jest na pewno instytucją niezwykle potrzebną i pracują w niej ludzie mądrzy, którzy znają się na wodzie. Chciałbym jednak żeby RZGW pochyliło się nad przyrodą, o której być albo nie być, arbitralnie decyduje. A w edukacji ekologicznej ma niestety elementarne braki. Jestem przekonany, że w XXI wieku istnieją możliwości pogodzenia zachowania wartości przyrodniczych doliny rzeki, z ochroną przeciwpowodziową. Las łęgowy nad rzeką ( nawet wtórnie wkraczający na tereny wcześniej uregulowane przez człowieka, jak ten, którego dotyczy wycinka) jest niezwykle cennym ekosystemem i niezbędnym warunkiem prawidłowego funkcjonowania korytarza ekologicznego Wisły, którego europejską rangę podkreśla objęcie ochroną w ramach programu Natura 2000. Las łęgowy nad rzeką jest też miejscem wypoczynku dla mieszkańców Warszawy i atrakcją turystyczną dla gości odwiedzających naszą Stolicę. Powinien być troskliwie pielęgnowany i zagospodarowany w formie ! parku łęgowego, umożliwiającego ludziom bezpieczny kontakt z rzeką i wypoczynek a zwierzętom życie. Jeśli drzewa zostaną wycięte, nie będzie już gdzie założyć parku. Dziś teren ten pozostaje jednak poza skutecznym działaniem władz miasta i niestety chyba poza ich zainteresowaniem. Plan Wiślanego Parku Przyrodniczego, zaprojektowany na zlecenie Biura Ochrony Środowiska wiosną br., leży w szafie na 11 piętrze Pałacu Kultury i nie jest dokumentem obowiązującym, a jedynie koncepcją, której RZGW nie musi uwzględniać w swoich zamierzeniach... Zresztą takich planów już było kilka. Szczególnie serdecznie zapraszam, więc na sobotnią wizję lokalną przedstawicieli Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy zainteresowanych Wisłą.Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Warszawie planuje wycinkę 10 000 (słownie: dziesięciu tysięcy) drzew nad Wisłą. Wycięte mają zostać drzewa na prawym brzegu przy Saskiej Kępie i lewym na Siekierkach. (a to tylko pierwszy etap prac)