Tajemnicza Wyspa, wyprawa siódma, 22 luty 2015 r., godziny 9 - 19

Fundacja Ja Wisła zaprasza na specjalną wyprawę nadwiślańską w niedziele, 22 lutego 2015 r,

zbiórka o godzinie 9 na pl. Bankowym pod pomnikiem Słowackiego

(uwaga: zmiana miejsca zbiórki ze względu na zamkniecie mostu Łazienkowskiego!)

Celem wyprawy jest zobaczenie unikatowych krajobrazów i usłyszenie wiślanych opowieści w miejscach, których prawie nigdy nie odwiedzają turyści. Nasza nieznana Wisła. Pogranicze Mazowsza i Lubelszczyzny. Rzeka dziesięć razy szersza niż w Warszawie. Bezkresne białe plaże, niczym nie ustępujące morskim. Archipelagi wysp. Bagna i lasy łęgowe. Wielkie pastwiska końskie. Ogromne starorzecza. Ptaki. Bezkresne horyzonty.

Zobacz rzekę, poznaj jej historię i zakochaj się w Wiśle na Mazowszu.

Jedziemy i wracamy wynajętym busem. Trasa liczy ok. 17 km. Skala trudności porównywalna z tundrą. W połowie wyprawy ognisko na tajemniczej wyspie. Proszę zabrać prowiant i gorącą herbatę w termosie. Powrót do Warszawy około godziny 19.

obowiązkowa rezerwacja telefoniczna: 503 099 975 i opłata 50 zł, przelewem:

ING Bank Śląski: 38 1050 1054 1000 0022 9316 9757

Dla: Fundacja Ja Wisła, ul. Żywnego 21 a, m.71, 02-701 Warszawa,

tytuł: rezerwacja wycieczki Wróble-Stężyca w dniu 22 lutego

Zawsze się zastanawiałem dlaczego wielkie prace regulacyjne epoki PRL-u nad Wisłą nie zostały doprowadzone do końca. Opowiedział mi to kiedyś w Lotosie, przy golonce, stary bosman Jurek. Było to w latach 60. Leciałem holownikiem z bunkierką (barka z paliwem), do bazy PBW w Puławach. Przedsiębiorstwo Budownictwa Wodnego prowadziło tam wówczas prace regulacyjne, zatrudniając do robót wielu miejscowych rolników. Zaleciałem na sobotę wieczór, a chłopaki mówią że w Gołębiu w remizie jest zabawa. W sześciu wsiedlim na holownik i heja do Gołębia! Nie chcieli nas wpuścić do remizy. My, że grzeczni będziemy, że interesuje nas zasadniczo wyłącznie bufet i jakoś weszliśmy. Jedna seta, druga trzecia. W głowach się trochę rozjaśniło, patrzymy, a jakieś pannice podpierają ścianę. Nie brzydkie wcale. To my do nich i w tany. Nie spodobało się miejscowym chłopakom że obracamy ich dziewczyny. Dostalim w mordę i musielim oknem uciekać. Gonili nas do samej rzeki prawie i sztachetami lali jak leci. Jak wrócilim do Puław wygladalimy strasznie. Oberwane pagony i rękawy mundurów, podbite oczy, połamane nosy, wybite zęby, niektórzy bez butów. Nasze chłopaki z bazy, jak to zobaczyli to się dopiero wkur... Pobrali z magazynu rurki stalowe, calówki, w dwudziestu trzech siedlim na holownik, reflektor, sygnał i nocą heja do Gołębia. Mówię ci, co się działo, strach było patrzeć. Lali wszystkich równo temi rurkami, kości łamali łby pękały, krew pod sufit tryskała. Orkiestra oknem uciekła, ale też dostali. Nikomu nie darowali. Stoły połamali i nawet bęben przedziurawili. Wypili gorzałkę z bufetu i kwita. Ale w poniedziałek na budowie nie stawił się już żaden z miejscowych. Mowy nie było, żeby dalej w tym rejonie działać.

 

Przemek Pasek/Ja Wisła/503 099 975