Przyleciał późną jesienią. Zielony namiot rozbił koło Herbatnika. Był, ale jakby nikogo nie było. Któregoś dnia zobaczyłem brodatą twarz mudżahedina wynurzającą się z namiotu. Coś mi zaklikało. Czy ja tej twarzy gdzieś już nie widziałem? Podszedłem bliżej. To przecież Motyl. Chodził wraz ze mną do SOS-u, ale był w młodszej klasie. Nie znałem go dobrze. Została mi migawka ze szkolnego spływu kajakowego Piławą. Rosyjska dywizja pancerna nocą opuściła bazę w Bornym Sulinowie. Rano buszowaliśmy z chłopakami po poligonie. Polonistka dostawała zawału. Kajaki tonęły, wypełnione po burty łupami. Wszyscy chodziliśmy w kurtkach desantu, z czarnymi pagonami CA. Ostatni raz widziałem go z okna pociągu, jak stoi na wylotówce z Czaplinka. W panterce, przepasany na krzyż taśmami od ckm-u, z bazuką na ramieniu łapie stopa. Wyglądał wtedy zupełnie jak John Rambo. Jeszcze ta bandana na czole.
Dwadzieścia lat minęło z hakiem. Od kilku tygodni mieszka na barce Herbatnik w zielonym namiocie. Martwię się że zamarznie. Zupka z Żytniej nie jest zbyt kaloryczna. Dałem mu robotę przy rozbieraniu starych trapów do dolinki i cięciu dech na opał. Pracuje powoli, ale sumiennie. Ale za kilka dni nie będzie już miał czego rozbierać i ciąć w dolince. Myślę że jedyne co może mu pomóc, to praca. Jeżeli ktoś z Państwa ma jakąkolwiek pracę, która mógłby podjąć Motyl, nawet na jeden dzień, to proszę mu tę prace zaoferować. Poniżej zamieszczam list od Motyla.
Przemek Pasek /Ja Wisła /503 099 975
Nazywam się Andrzej Motyliński. Mam 39 lat. Po powrocie z zagranicy zamieszkałem na barce Herbatnik. Moim celem powrotu do Polski jest nawiązanie kontaktu z synem i jego mamą. W tej chwili potrzebna mi jest praca. Jestem osobą nie mającą nałogów. Podejmę się prac porządkowych, ogrodniczych lub drobnych prac wykończeniowo-budowlanych. Mój telefon: 513 593 411. Andrzej