Ostatnie rybaka warszawskiego widzenie, Kępa Żerańska. Nieznana zupełnie kraina i dzika pełna. Tamy i żeremia bobrowe, jakich w stolicy mało. Matecznik zwierza kopytnego i ptaków drapieżnych schowanie. Ścieżki więc głównie dla pełnosprawnych stworów czystej krwi nadwiślańskiej. Kto weźmie aparat, na 100% wielkiego łosia strzeli nad Wisłą.

W niedzielę 26 lutego, Fundacja Ja Wisła zaprasza na szósty spacer brzegiem Wisły.

Spotykamy się o godzinie 11, na pętli autobusowej przy Elektrociepłowni Żerań.

W kieszenie energii nabrawszy, zimujące w porcie barki i zmarzniętą na kość śluzę na kanale ogrzejemy widokiem swoim. Kto lornetkę weźmie, gniazdo sokoła na kominie Elektrociepłowni Żerań wypatrzy, znak proekologicznych inwestycji firmy Vattenfall. Gdzie rybak Stefan, krokodylich sumów pogromca, łzę nad swą starą barką wylewa, droga nad Wisłę wiedzie.

Na zapleczu przemysłowej części Warszawy biebrzańska ostoja bobrów i saren matecznik - Kępa Żerańska. I łoś się tu trafić może. Bestie te z Kampinoskiego Parku Narodowego rzekę przepływają i zimą bezczelnie włamują się na działki. Największy łoś w okolicy stale grasujący, jednak aż z Niepołomickiej puszczy tu przybył, wzdłuż Wisły drogę obrawszy. Okaz ten żywi się nadzwyczajnie dereniem i tak przez lud miejscowy jest zwany. O tej porze roku głodny i nieruchawy, żeru szuka nad rzeką, w niedzielne przedpołudnia daje się widzieć w okolicy ujścia Rudawki, gdzie fotografować go będziemy. Choć zwierz to poczciwy, zbliżać się nie radzę, bo byk stary i dumny, łatwo się wkurza, a złośliwy jak cap. Łopaty okazałe, ciążą mu widocznie na łbie kosmatym bardzo i w zagrożenia chwili mózg za wątrobą nie nadąża. A że bestia silna, dystans trzymać bezpieczny polecam, bo choć niecelnie bodzie, to ryczy straszliwie i opluć potrafi obficie. Kopać się z nim nie warto, wybaczać po królewsku trzeba, bo łoś krakowski to rzadki już widok nad Wisłą, skąd wartość jego się bierze.

Z leśnych ostępów wyrasta Most Północny. Zielony grzbiet jego trzema pasmami się wije, latarniami strojny. Brzeg stromy wiążą ośmiornic odnóża, wierzbową przybierając skórę. Ścieżka wąska i oblodzona, choć do Tater daleko, raki przydały by się bardzo. Ognisko wśród drzewnych węgorzy z widokiem na Młociny. Dwa godła tu na mewy polują i kormorany topią. Te biedactwa rybą się karmią chorą, co odpadki z kolektora pożera. Dziś jeszcze rzekę haniebnie trujemy, lecz wkrótce koszmar ten minie, bo tunel pod Wisłą już gotów. Na koniec pogłaszczemy cegły gotyckie kościoła św. Jakuba i może słyszeć będziemy dzwony co budzą serca ospałe.

Trasa liczy ok. 7 kilometrów i pokonanie jej zajmie nam ok. 3 godzin. Meta na Tarchominie przy kościele św. Jakuba, (ul. Mehoffera) około godziny 14.

Jadę samochodem z Herbatnika i mogę zabrać 5 osób. Zainteresowani proszeni są o kontakt tel. 502 276 612.

Wycieczka jest odpłatna w wysokości 20 zł bilet normalny, 10 zł bilet ulgowy (dzieci i młodzież, seniorzy). Trasa jest wymagająca, należy mieć dobre buty terenowe - BARDZO ŚLISKO!, polecam też stuptuty, można wziąć kijki NW. Na czas odpoczynku przy ognisku, przydaje się kawałek karimaty. O kiełbasce i herbatce z sokiem malinowym nie wspominając.

Będzie to szósty z cyklu dwunastu spacerów pt.: CHODŹ NAD WISŁĘ, których łączna trasa przemierzy całość brzegów Wisły w Warszawie i nawet trochę tuż pod nią. Spacery będą odbywać się w każdą niedzielę do połowy kwietnia. Celem projektu jest przybliżenie Wisły mieszkańcom Warszawy i okolic. Trasy są trudne, ale baaardzo piękne. Po drodze opowiadam historie i pokazuje miejsca, których nie zobaczycie w telewizji. Przejście całego szlaku Wisły warszawskiej otwiera oczy i umysły i nie pozwala ich już zamknąć. Kto pokona cały szlak, otrzyma od Fundacji dyplom uznania.

Przemek Pasek / Ja Wisła / tel. 502 276 612