Generał Dień, czerwony mur Cytadeli wystawił, za osiem wozów złota kontrybucji warszawskiej, którą z kasy Banku Królestwa naturalnie pożyczył bezzwrotnie. Brama Straceń, rząd krzyży i sarkofag z drzewem szubienicy, na której carska Ochrana powiesiła Traugutta, mech porasta. Tu gdzie stoi przystanek, bracia ze wschodu świt pokazywali tym, co o wschodzie słońca  w kraju nad Wisłą marzyli. Po pierwszej wojnie niedźwiedź biały w okolicy grasował, w stopniu podporucznika, przez strzelców z Murmańska przywieziony. Poległ od wideł rybaka gdy zęby mył łososiem.

Fundacja Ja Wisła zaprasza w niedzielę 1 kwietnia na jedenasty spacer brzegiem Wisły. Spotykamy się o godzinie 11 w przy Klubie Spójnia na Żoliborzu, pod komisem wodnym, ul. Wybrzeże Gdyńskie 2.

Gdy wiatr na wiśle wieje z północy, fala się tworzy do 70 cm, z wygolonej Kępy Golędzinowskiej wicher piasek porywa, okulary przeciwsłoneczne niezbędnym są akcesorium. Burze piaskowe w Warszawie atrakcją być mogą w sezonie najbliższym nie lada. Na cichej wodzie za główką odpoczywa stado mew, zgrupowanie koło setki liczy. Przed nami Most Gdański, zwany też Mostami Kolejowymi, bo w istocie są to dwie niezależne przeprawy, wznoszone systemem amerykańskim, w trzydziestoletnim odstępie czasu. (1875, 1908)   Obie były dwupoziomowe od początku, na górze kolej, na dole drewniana jezdnia dla pieszych i wozów. Zbudowane zgodnie z regulaminem urządzania twierdz imperium, w pobliżu kaponiery,  po to aby móc dział ogniem nawiązać rozmowę z załogą ewentualnego pociągu pancernego nieprzyjaciela, który śmiał by się zapuścić w ten rejon. Do mostu przytula się mały niepozorny żółto-czerwony obiekt. Czy to okręt w ląd się wbił, czy to statek kosmiczny wylądował? Nie to ostatni bunkier Warowni Jurajskich,  szlaku Orlich Gniazd pamięci strażnica. Bar Pod Rurą, oficjalnie syrenką zwany. Mekka browrzystów, wyborną kiełbasą, żurkiem i frytkami kusi, polecam galerie starych pocztówek z nad Wisły. Nurt wściekle pędzi pod mostem, widać pale, przeprawy były dwukrotnie wysadzane, kąpieli tu nikomu nie życzę, a i dla statków przejście trudne. Schodki kręcone, miły to akcent w Warszawie dobrego pomysłu, wzoru i celu. Gorzej z bulwarem, jeszcze farba nie wyschła po remoncie, a już tynki się sypią. Zamiast piasku na brzegu zwały gruzu i  śmieci z których czarne ptaki robactwo wyjadają. Ptaki czarne to oczywiście kawki i siwe wrony. A przecież to Rybaki! miejsce gdzie na brzegu piaszczystym sieci suszyli ojcowie nasi, jesiotrów i łososi łowcy. Kłaniając się progom niskim strzechami krytych chałup na rzekę wyruszali drewnianymi czółnami z pni wierzbowych cieślicą i ogniem drążonych. (dłubanki dziś w Polsce jeszcze można spotkać w Hannie i Kuzawce nad Bugiem !) Panorama Nowego Miasta, z wieżą kościoła NMP i Klasztoru Sakramentek zieloną kopułą sygnaturką ukoronowaną. Laska Lwa Lechistanu chyba kasę rzuciła. Tu saperzy 17 stycznia 1945 most pontonowy stawiali w warunkach bojowych: noc, -18 stopni Celsjusza. W dwanaście godzin chłopaki dali radę. Niedaleko ulica biegnie Mostowa ulica. Nazwa wspomina drogę do Mostu Jagiellońskiego, z woli Zygmunta Augusta, Króla Polski, w czwartym roku unii Lubelskiej wystawionego by posłowie  z Litwy i ziem wschodnich Rzeczypospolitej na sejmy do starej Warszowy, suchą nogą przybywali. Cud był techniki taki, że Jan Kochanowski pióro w atramencie zamoczył, gdy go ujrzał. Kanał, ujście lindleyowskiego kolektora. Andrzej Wajda, gdy go ujrzał, postanowił nakręcić film Kanał. Dziś tablica ostrzega: w związku z realizacją zadania pt.: budowa układu przesyłowego ścieków do oczyszczalni Czajka, wspieranego przez UE,  mogą wystąpić uciążliwości zapachowe, do dnia 31 maca. Wdychajmy wiec ostatnie stolicy smrody, by wnukom móc bajać o czasach gdy ścieki surowe do Wisły płynęły. Rzeczne miasto Warszawa to czuć. Przystanek tramwaju wodnego, smażalnia w sezonie na rybkę zaprasza, statek Wars co lat nie pamięta na przejażdżki wodne porywa. Kto lęku wysokości nie czuje, może skrajem pionowego bulwaru spacerować i cyklopowy mur podziwiać. Z granitów wzniesiony w roku żałoby narodowej z powodu śmierci wielkiego marszałka. Granity z murów soboru Św. Aleksandra Newskiego pochodzą, co pierwowzorem był Pałacu Kultury. A jako znak  buta ruskiego, zniesiony z Placu Saskiego razem z piwnicami. Pod Zamkiem tablica pisze: gdy prezydentem Rzeczypospolitej był prof. Ignacy Mościcki? rozpoczęto wznoszenie kamiennych bulwarów nad Wisłą w sierpniu 1935 roku. Ukończono w roku 194? Gdy narzekamy na rzekę samochodów, od rzeki zamek odcinającą, pamiętajmy że wynik to realizacji szczytnego hasła: frontem do Wisły, przez Stefana Starzyńskiego wcielanego w życie do końca. Zaczęło się to jednak znacznie wcześniej. Osady książęcej na skraju skarpy wzniesionej, baszta jedna strzegła murem ziemnym i częstokołem otoczona, od Litwy zakusów. Wisła po społu z Kamionką skarpę gryzła jak hucuł i wieżę w końcu zwaliły, co smutkiem księcia napełniło. Kazał bić pale w ujście Łachy Topiel, z dawna już zapiaszczonej, płytkiej i tamką odciętej wody. Palisada dębowa na  trójkąta kształt dwojaką role niosła: brzeg zabezpieczała i stacją była korabi w drodze do Gdańska. Trudno dziś w to uwierzyć, lecz wieki całe upłynąć musiały by brzeg odsunął się od podnóża skarpy. Jeszcze w 1651 dom Refusa, na plaży wzniesiono, by w nurtach przeglądał się siwych. Arkady Kubickiego, ten pierwowzór wymarzonego przez warszawiaków tunelu Wisłostrady pod zamkiem, w istocie swej miały być tunelem nad ulicą Boczną. Nigdy swej funkcji jednak nie pełniły, bo wkrótce po wybudowaniu stajnią dla sotni kozaków się stały. A konie obgryzły drzewka przez Króla Stasia sadzone w ogrodzie. Skarpa zamkowa za arkadami skrywa starsze tajemnice. Stał tam mur z wapiennego kamienia (krypami z Piotrawina  wozili) cegłą oskarpowany. Król Zygmunt III Waza zanim na kolumnie stanął, z pod czerwonego aksamitnego daszku swej szkuty paradnej przyglądał się jego budowie. Armaty Stefana Czarnieckiego mur pokruszyły kulami, Szwedów do odwrotu wzywając. Skąd w czasie odbudowy zamku, szkielety szwedzkich żołdaków znajdywano.  Do muru ułomków dobudowano potem ciąg trzydziestu pomieszczeń w kształcie absyd, zadanie ich było dwojakie: skarpę od zawalenia chronić i sól rzeką przewożoną trzymać. Za Króla Stasia, gdy lepsze już były w mieście składy i spichrze, a rzeka coraz dalej zamku płynęła, król na koncept wpadł by Sklepy Dawne pod zamkiem na mieszkania dla służby przerobić. Przejścia pomiędzy izbami wykuto, piętro dobudowano, co Canalatteo uwiecznił w swym słynnym obrazie Widok Warszawy od Pragi strony. Oficyna Wielka, wielkiej  jednak kariery nie zrobiła, bo w 1813 powódź niemała budowlę tę zniosła doszczętnie,  nisko posadowione izby mułem napełniając.  Gdy car w roku 1864, Warszawie zza kratownicy mostu się przyglądał i Kierbedziowi złoty medal wieszał, nurt rzeki omywał pięć filarów. Rosjanie wycofując się w 1915 w kosmos wysłali dwa środkowe przęsła. Niemiecki gen Beseller niżej kazał stawiać most drewniany. Filary kierbedziowskie obniżono po wojnie o wieżyczki na których wspierała się płyta kratownicowej konstrukcji.  Na pierwszym filarze od strony zachodniej sznyty od wodowskazu z czasów carskich jeszcze się zachowały. Kilkadziesiąt kroków poniżej mostu w skarpie Wisłostrady odszukać można ślad po fundamencie posterunku limnigrafu, czyli urządzenia do odczytu poziomu wód Wisły. Mieszkał kiedyś na Starym Mieście pewien pan, co nudził się strasznie. Antoni mu było na imię,  Magier na nazwisko. Kamieniom gnomony liczył, do wiecznej pracy słońce zaprzęgając. Inicjały jego na wielu marmurowych tarczach słonecznych zegarów w Łazienkach i Saskim Ogrodzie odnaleźć można. Tu gdzie fotografowano niegdyś najokazalsze statki wiślane, dziś wieje pustką. Miejsce gdzie mosty łyżwowe stawiano i palono na zmianę, jeśli je lody oszczędziły, przez trzysta lat. Zbliżamy się do betonowej ściany, to ambona do zrzucania brudnego śniegu do Wisły, dziś już na szczęście nie czynna, latem miejscówka klubu Cud Nad Wisłą. Pod Centrum Nauki Kopernik w zatoczce śpią smoki wodne Elektrowni Powiśle, kto ma serce nieustraszone i łopatę, może ich korytarzem próbować się dostać do CNK bez biletu. Most Świętokrzyski zwisa na lin białych pajęczynie,  za nim Nitschowej Ludwiki syrenka, szeroko otwartymi oczyma Krysi Krahelskiej na budowę tunelu metra pod Wisłą spogląda. Nurty barki kołyszą, na eurożniwo czekają. Mostu średnicowego rdzę  reklam plandeka od oczu kibica zasłania. Solec, trzeci most, Poniatoszczakiem zwany. Prądówka - pływająca sarna wyciąga z wody to, co niemieccy saperzy wysadzili. Kościół po Trynitarski. Przystań WTW. Uliczki tu były o wdzięcznych nazwach: Przystaniowa, Wioślarska. Dawniej jeszcze młyn i browar, co go Piotr Wysocki podpalił w Noc Listopadową. Port Czerniakowski, kolebka żeglugi parowej hr. Andrzeja Zamoyskiego i Maurycego Fajansa. Ostatnie spojrzenie na bulwary przez inż. Kwicińskiego brukowane.

Trasa liczy ok. 5 kilometrów i pokonanie jej zajmie nam ok. 3 godzin. Zakończenie i ognisko na Herbatniku ok. godziny 14. Jadę samochodem z Herbatnika i mogę zabrać 5 osób. Zainteresowani proszeni są o kontakt tel. 502 276 612. Wycieczka jest odpłatna w wysokości 20 zł bilet normalny, 10 zł bilet ulgowy (dzieci i młodzież, seniorzy). Trasa jest łatwa. Na czas odpoczynku przy ognisku warto zabrać kiełbaskę i herbatę w termosie.

Będzie to jedenasty z cyklu czternastu spacerów pt.: CHODŹ NAD WISŁĘ, których łączna trasa przemierzy całość brzegów Wisły w Warszawie i nawet trochę tuż pod nią. Spacery będą odbywać się w każdą niedzielę do końca kwietnia. Celem projektu jest przybliżenie Wisły mieszkańcom Warszawy i okolic. Trasy są trudne, ale baaardzo piękne. Po drodze opowiadam historie i pokazuje miejsca, których nie zobaczycie w telewizji. Przejście całego szlaku Wisły warszawskiej otwiera oczy i umysły i nie pozwala ich już zamknąć. Kto pokona cały szlak, otrzyma od Fundacji dyplom uznania.

Przemek Pasek / Ja Wisła / tel. 502 276 612