Flisacy ze Stwory kotwicę rzucili u brzegu wyspy nieznanej o 3 dni od Warszawy, wieczerzę gotują, makaron z serem popijając żurawinówką. Rzeka dziś była dzika, w wysp labiryncie płynąca i elektrownię Kozienice pokonaliśmy łatwo, choć prom był i dźwig pływający co wrak barki z dna podnosił. Miesiąc już wzeszedł i komar je srodze, ogień z wierzbowych korzeni i czarnych dębów na zmieniaczki czeka, bóbr bije ogonem o wodę i ptactwo kwili nocne. Miłego grania, bawcie się dobrze na Herbatniku, przypływamy do Portu Czerniakowskiego we wtroek ok 17. Przemek, Katka i Ruda.