Na brnięcie zimowym brzegiem rzeki w niedzielę 5 marca z Tarchomina do Portu Żerańskiego zapraszamy. Zbiórka straceńców: pętla autobusowa Nowodwory g. 11. Droga nie długa, 10 km, ale bardzo trudna i niebezpieczna naprawdę.

Myszołóf godny i zły czeka aż wyjdzie Sz z norki. Ale Sz nie taka gópia, uważa lisa myszołowa i basiora, co nocom za łosiem łazi. Gdzie kolektor Czajki Wisłę wpienia, niema biała flotylla żeruje na łaskawym chlebku tarchominian, jak rydz zdrowa o dziwo. Wał tu nowy, potężny i murek na nim piękny, dziękczynną tabliczką opatrzony. Cudownie znikł gdzieś w trakcie remontu znak 527 kilometra szlaku wodnego. Pozdrawiając Pana, co za wałem mieszka i sikorki karmi /Czy to wy jesteście od tych ptakóf?/ ruszamy w górę rzeki. Schraniając w nadrzecznych chaszczach skroń przed nisko szybującymi orłowatymi, ścieżką dzika między ogryzkami wierzb bobrowej roboty kluczymy. Klif stromy i piaszczysty, nogą w norę wpaść można przepastną, gdy oczy na krach szukają miejscówek dla arktycznych ptaków do Gdańska ciągnących. Kępa Żerańska, ostoja zwierza pełna, wyspa dzika i łosia była. Lat temu piętnaście miejscem straszliwej zwałki gruzu z woli miłościwie nam panującego dyrektora RZGW się stała i półwysep zalądowiony się jeno ostał. W rzece sum dziś pod asfaltem żeruje w szumie wisłostrady. Widok Bielańskiego klasztoru kamedułów niezwykły, z hałdy żużlu. Statków zimowy basen na końcu żerański barka rybaka ryb brak.

Przemek Pasek/Ja Wisła