Generał Zygmunt okrążony przez ślimaka, łzę złą i słoną roni. Ale z szacunkiem salutuje wiślanym pionierom, co pod mostem jego imienia, rzut granatem od w kamień zaklętego, w niedzielę o 11 zbiórkę sobie wyznaczyli. Nad uśpioną Wisełkę, przy zardzewiałej wyciągarce nieczynnej przystani zajdziemy. Gdzie straszliwe Tygrysy na barkach smoków rzecznych pływały, by barykadę na Mącznej ogniem z paszcz rozwalić. Tam pożerający ruskiego jesiotra mercedes podgląda Grubą Kaśkę kąpiącą się w nurcie. Plaża wielka ale woda zdradliwa. Spychacz sypie góry piachu na Kępie Gotzlow, południowej części Saskiej, małym nurtem działek przeciętej jedynie. Kluby yachtowe dumnie pływają, w falach śmieci, do rzeki przez brać żeglarską wrzucanych. Nie za wiele w nich z istot wodnych i kara Neptuna straszna ich za to dosięgnie. Na szarym końcu parowa pogłębiarka Prypeć w brzegu rdzewieje choć zabytkiem jest wielkim i jej nitowany kadłub los lepszy dzielić w skansenie powinien. Brzeg dziko zniszczony i opaską kamienną zamknięty. Łuk tu rzeka robi i burty przesunąć o sto metrów nocą czerwcową zdolna. Z drżeniem pamiętają o tym ci, co w mały gorset warszawską Wisłę wcisnęli. Dwa zielone chude Wojtki ssą cicho wiślankę do praskich kranów, a kanał ulgi z zakola Wawerskiego zbolałą od Trasy Siekierkowskiej wodę do Wisły wypluwa. Most wielki, lin pełny, od których ptaków oczy bolą. Bobry tu oswojone karmić z ręki można. Porty za nim dwa PTTK i PZW zwiedzimy na uwagę i pochwałę zasługujące. A na koniec będzie początek ogona wieloryba, wiślanej kępy przepięknej, co miasta przed powodzią strzeże. Smak poczuć plaży i nurty stare odwiedzić, co szansę mają ostatnią w Stolicy, pierwotny, roztokowej rzeki charakter rzeźbić. Wziąć można karimatę i zostać.

Przemek Pasek