Uśpiony wieloryb powoooli otwiera paszczękę. Mało się rusza bydlę ostatnio i grzbiet mu zarósł lasem łęgowym. Nurkuje wciąż jednak z pasją dwa razy do roku, wiosną i latem. Las łęgowy lubi jak wieloryb nurkuje w rzece, topole i wierzby piją wtedy wodę na długie miesiące suszy. Dawniej nurkował też zimą, uwielbia przecież pływać pod lodem. Ale odkąd dwu kominowa Elektrociepłownia opanowała wyspę Augustówkę i zaczęła podgrzewać wodę w rzece, zimowe kąpiele przestały go cieszyć. Skąd się wziął wieloryb w Wiśle? Najprawdopodobniej milion lat temu przyniósł go lodowiec z oceanu arktycznego. Był wtedy zupełnie małym wielorybkiem i niepomny ostrzeżeń rodziców, że mu kiedyś przymarznie ogonek, pływał w lodowych szczelinach... Aż wielki lodowiec znienacka capnał wielorybka i podczas ciemnej arktycznej nocy uniósł w swym płaszczu hen, hen na południe. Lodowiec stopniał nagle w wiosennym słońcu, a śpiący wieloryb zagrzebał się w wiślanym piachu i dziś już tylko z samolotu albo z mapy można dostrzec zarys jego kształtu. Wiosną szczupaki trą się w błądzących nurtach łach. Czaple z Raszyna o świcie rezerwują najlepsze miejscówki na łowy. Stada saren i dzików, dzikie zupełnie, dziczeją w dzikim winie spowijającym labirynt niedostępnych wąwozów. Stare wierzby przechowują gniazda ptaków. Jeszcze cisza, ale Kępa Wieloryb powoli ożywa z wiosennym przyborem, fenomen nieujarzmionej rzeki wielokorytowej. To tu jest ta dzika Wisła, co rwie betonowe brusy ostróg regulacyjnych jak papierowe zabawki, aby dać żyć rybom i ptakom. Piękna, bezbronna potęga potrzebuje jednak pomocy. Tu rolnicy wywożą śmieci, i podpalają suche trawy. Pożar w minutę zabija stuletnie drzewa. Zjawisko to niezwykłe, że w dwumilionowym mieście zachował się roztokowy fragment doliny rzecznej, zjawisko to niezwykłe, że dwumilionowe miasto pozwala go niszczyć... Wieloryb czeka na rezerwat, czy się doczeka?

Łowcy wielorybów spotykają się w niedzielę o 11 na brzegu Kępy Gocławskiej, pod mostem Siekierkowskim, na przystanku autobusowym numer 001.

Na spotkanie z wiślanym wielorybem warto zabrać kalosze i linę, bo woda przybiera... a będzie forsowanie przeszkód wodnych nie raz. Ale za to, może spotkamy pierwszego bociana, może nawet czarnego. Te ptaszyska, i inne takie mniejsze, co są w czerwonej książeczce, jak lecą z Afryki to bankowo kimają w rezerwacie na Wyspach Zawadowskich, gdzie podróż zakończymy.

 

Przemek Pasek